photo
„Wspólnie nadaliśmy sens trendom. Spełniliśmy obietnice i zdobyliśmy zaufanie klientów”: wywiad z Isabelle Le Saux, Dyrektorką dla Francji

Opowiedz nam o Isabelle.

 

Jestem Francuzką, żoną Yanna, biegacza i trenera. Mamy 2 córki, Marie lat 13 i Lisa 8 lat. Uwielbiam jeździectwo, dresaż, cross-country, i wszystko z tym związane. Razem z rodziną mieszkamy w pobliżu Chambéry, na wsi i bardzo blisko Alp francuskich. Jest to idealne miejsce dla nas oraz naszego kota i psa.  

 

 

A Twoje życie zawodowe?

 

Jestem inżynierką ds. żywności. Zaczęłam w Nestlé Purina kilka lat po ukończeniu studiów, aby pracować nad produktami dla zwierząt domowych. Była to fantastyczna okazja do pracy w centrum badawczo-rozwojowym firmy, ucząc się wszystkiego, co mogłam na temat karmy dla zwierząt domowych. Pokochałam produkty – Frisky, Purina ONE, Proplan – i pracowałam nad ich rozwojem w ramach zróżnicowanego zespołu. Miałam okazję współpracować z różnymi zakładami produkcyjnymi, które były we Włoszech, Hiszpanii, na Węgrzech, w Wielkiej Brytanii i Francji. Stałam się częścią zespołu ds. zastosowań technicznych, którego zadaniem było zapewnienie, aby innowacje opracowane w dziedzinie badań i rozwoju były możliwe do zrealizowania w produkcji. Sprawiliśmy, że marzenie spełniło się w prawdziwym życiu. Wiązało się to z dużą ilością pracy i podróży, ale w pewnym sensie było to wygodne rozwiązanie, z bardzo ograniczonym miejscem na niespodzianki. Powoli, ale pewnie, mościłam sobie gniazdko w wygodnej rutynie, i zauważyłam, że moje poczucie ambicji zanika.

 

 

Co stało się potem?

 

Po kilku latach zostałam uwzględniona jako kandydatka na interesujące stanowisko w Purina US, ale zdałam sobie sprawę, że każdy postęp poza tym, gdzie byłam, zajmie lata. W tym samym czasie skontaktował się ze mną PPF. Chodziło o przejęcie prac badawczo-rozwojowych firmy, ale chociaż oferta była interesująca, to dopiero spotkanie z zespołem sprawiło, że zmieniłam swoje plany. Rozmawialiśmy z mężem o tym stanowisku i co będzie ono oznaczało dla naszej rodziny. Byliśmy skłonni przeprowadzić się, ponieważ już na studiach opracowaliśmy listę miejsc, w których chcielibyśmy mieszkać i miejsc, które byłyby dla nas wykluczone. Budapeszt nie znalazł się na żadnej z tych list.  Wiem teraz, że pozwoliło mi to dokonać wyboru w pełni w oparciu o pracę, a nie ze względu na jej lokalizację.

 

 

Skoro byliście zdecydowani na przeżycie przygody, to miejsce wydawało się idealne, nieprawdaż?

 

Rozważaliśmy naszą przeprowadzkę, nie tylko do Budapesztu, ale wszędzie, gdzie nie było dużego ryzyka. Co prawda byliśmy młodzi, jednak mieliśmy już uporządkowane życie. Często pytaliśmy siebie, czy faktycznie byliśmy gotowi na zaczynanie wszystkiego od początku. Oczywiście, byliśmy: pragmatycznie zmaksymalizowaliśmy nasze szanse na to, aby to zadziałało, uwzględniając jednak w planach ewentualną porażkę. W każdym razie byłoby to i tak niesamowite doświadczenie życiowe. W międzyczasie urodziłam pierwsze dziecko, Marie. Miała rok, kiedy przeprowadziliśmy się na Węgry. Od razu poczułam energię, którą otrzymujesz podczas pracy z nowymi ludźmi przy projektach. Było idealnie: Zdobyłam zaufanie i wsparcie kierownictwa firmy, i wnosiłam strukturę i wiedzę, które były potrzebne, aby zespół się dalej rozwijał.  

 

 

Jaki był Twój plan działania po rozpoczęciu?

 

Chociaż badania i rozwój były dobrze ugruntowane w PPF, potrzebowaliśmy jaśniejszej strategii i sposobu na zachęcenie do współpracy między twórcami firmy. Każdy z tych ekspertów w różnych zakładach opracowywał własne podejście i sposoby pracy. Potrzebowaliśmy bardziej interdyscyplinarnej i międzyresortowej współpracy. Udało nam się to zrobić, wychodząc z naszych procedur i uczestnicząc w spotkaniach z klientami. To było energetyzujące, zmuszało naszych ekspertów (w tym mnie), aby wyszli ze strefy komfortu i rzucili wyzwanie ustanowionym sposobom pracy i produktom. Pozwoliło to również na skrócenie nieporozumień i czasu reakcji w naszym procesie przetargowym. Dla mnie omawianie nowych pomysłów z klientami było fascynujące – był to prawdziwy skok adrenaliny.

 

 

Obecnie jesteś dyrektorem generalnym Francji. Jaka jest Twoja wcześniejsza historia?  

 

Pamiętam, jak pytałam kierownictwo PPF o stan naszej działalności we Francji. Francja jest jednym z 4 największych europejskich rynków karmy dla zwierząt domowych. Dlaczego rynek francuski nie jest dla nas priorytetem? Czy możemy lepiej radzić sobie ze sprzedażą? Zachęcili mnie do wypróbowania tego i odegrania roli KAM w stosunku do Leclerca, czołowego sprzedawcy detalicznego we Francji. W ciągu sześciu miesięcy dostaliśmy nasz pierwszy kontrakt, asortyment produktów w saszetkach klasy premium. To był dla nas taki pamiętny moment. Byliśmy zdumieni tym, co osiągnęliśmy. Byłam zdenerwowana, gdy wszystko to zaczęło się łączyć. Torsten Jacobs, mój szef i dyrektor operacyjny PPF, powiedział mi pod koniec negocjacji, że nie mamy nic do stracenia. To dało mi „kopa”, którego potrzebowałam.  

 

 

Jak to mówią, nic nie udaje się tak, jak sukces.

 

Potwierdziło to moją pracę i dało mi wiarygodność w rozwijaniu francuskiej strategii rynkowej i ostatecznie zostałam dyrektorem generalnym. Kiedy zaczynałam, francuski biznes PPF miał roczny obrót w wysokości około dziesięciu milionów euro. Obroty wynoszą obecnie blisko siedemdziesiąt milionów euro rocznie, a budowanie zespołu trwa nadal. Zaczęliśmy od mentalności startupu, z pewnością, że musimy być jak najmniejsi i jak najsprytniejsi jak najdłużej. Ten model operacyjny nie mógł zadziałać ze 100-osobowym zespołem, a praca poza biurem byłaby dla nas stratą zasobów. Zwerbowałam utalentowanych KAM od naszych konkurentów. Znaleźliśmy ludzi francuskojęzycznych w Budapeszcie, tworząc bazę naszego Centrum Wspólnej Obsługi. Cały ten zespół skupił się na jednym celu: oferowaniu naszym klientom najlepszych doświadczeń. Chodziło o to, aby być proaktywnym, bardzo regularnie spotykać się z potencjalnymi klientami, dostarczać im danych rynkowych i przewidywać ich potrzeby. Z każdą kolejną transakcją, zwiększaliśmy naszą obecność z 3 detalistów we Francji do całego horyzontu detalicznego i kluczowego specjalisty ds. zwierząt domowych i współproducenta. 

 

 

Co kryje się za tym 600% wzrostem od momentu przejęcia władzy?

 

Praca pełna pasji i poświęcenia. Często składaliśmy wizyty klientom, a nie tylko czekaliśmy na oferty. Zwiększaliśmy sprzedaż poprzez doradzanie klientom, czego konkretnie potrzebują: „Oto, co dzieje się na rynku. A to powinieneś zrobić. Możemy Ci w tym pomóc”. Wiązało się to z zarządzaniem kategorią i analizą luk. Rozmawialiśmy ze specjalistami ds. zamówień w tych firmach i wspólnie wyczuwaliśmy trendy. Spełniliśmy nasze obietnice i zyskaliśmy zaufanie naszych klientów.

Zbudowaliśmy tak sprawny system i sposób prowadzenia biznesu, że w czasie pandemii nie odczuwaliśmy żadnych zakłóceń. W 2020 roku, podczas gdy inni próbowali znaleźć swoje oparcie podczas lockdownów, wszyscy finalizowaliśmy nasze transakcje. Nasz zespół pracował zdalnie od samego początku i każdy z naszych klientów był przyzwyczajony do naszego podejścia. Negocjowaliśmy już umowy na żywo z kuchni klientów.   
 

 

Jak wyglądało życie Twojej rodziny w Budapeszcie?

 

Ten czas to jedno z moich najlepszych wspomnień. Nasza najstarsza córka była z nami, kiedy się przeprowadziliśmy, a nasza druga córka urodziła się tam. Szybko zintegrowaliśmy się z tamtą rzeczywistością. Węgrzy mają niesamowitą miłość do dzieci. Struktura naszej rodziny była niestandardowa – tata w domu, mama w pracy – choć za każdym razem, gdy mój mąż wychodził z naszymi córkami, ludzie byli niesamowicie przyjaźni i serdeczni. Z całą pewnością czułam to samo ciepło od wszystkich w PPF. Nie chcieliśmy wpaść w francuską bańkę. Biorąc pod uwagę warunki mojego kontraktu, mogliśmy być na Węgrzech na zawsze. W Budapeszcie czuliśmy, że żyjemy w stolicy kraju, ale dostosowanej do człowieka. Jest to piękne miasto, podobnie jak wieś, z niesamowitą historią i architekturą. Byliśmy częścią cudownie zróżnicowanej społeczności, zachwyceni, że możemy wspólnie cieszyć się gulaszem i chociaż byliśmy szczęśliwi, że wrócimy do Francji, wiedzieliśmy, że będziemy tęsknić za Węgrami. Może kiedyś wrócimy.